Jestem dzieckiem rozwiedzionych rodziców. Mieszkałam z mamą, która przez długi czas narzekała, że alimenty za małe, że z opóźnieniem, że wszystko na jej głowie itd. Nigdy nie mówiła tego do mnie, ale do koleżanek i myślała, że nie słyszę... Jak spotkała się z moim Tatą na ulicy, to wióry tak leciały, że przechodziłam na drugą stronę ulicy i udawałam, że ich nie znam. I co zrobił mój Tata... Nie uciekł z nową ukochaną. Kupił mieszkanie dwie ulice od mojego i Mamy domu. Odbierał mnie ze szkoły, gotował obiady, zabierał na spacery, a jak przyszedł czas to i na piwko:) Poświęcał mi więcej czasu niż niejeden ojciec, który mieszka z dzieckiem. Spotykaliśmy się niemal codziennie. Wiedział więcej o mnie i moich znajomych niż moja Mama. Interesowało go wszystko, co się dzieje w moim życiu i wiedziałam, że mogę do niego przyjść z każdym problemem. Alimenty zaczął dawać mi do ręki, żebym przekazała mamie. Nawet kiedy stracił pracę, dawał pieniądze zawsze na czas.
Kiedyś w przypływie złości moja Mama nie puściła mnie z Tatą pod namiot, bo dojrzewam i nie wiadomo co mi zrobi... Tata zacisnął zęby. Wiedziałam, że go to strasznie zabolało... ale i na to znalazł wyjście. Przez całe wakacje zabierał mnie nad jezioro z rodzinami swoich znajomych, żeby nie było gadania.
Po kilku latach przyjechałam do domu na weekend ze studiów. Wchodzę do domu a tam moja uchachana Mama z uchachanym Tatą z drinkami w dłoniach:)
Dzisiaj wspominam Tatę z uśmiechem i bardzo żałuję, że nie dożył swoich wnuków. Strasznie za nim tęsknię i czasem czuję fizyczny ból na myśl, że już się do niego nie przytulę, że mnie nie wysłucha, że nie podpowie co robić...
Eks mąż Anuliny przedstawił się mi jako niedojrzały dupek. Mam nadzieję, że się opamięta, bo grozi mu, że dzieci będą do niego czuły, w najlepszym przypadku, wielkie NIC.
Trzymaj się Anulina - MĄDRA KOBIETO!